Shikamaru skończył grać z ojcem w shogi. Dochodziła już godzina 22.
"Męczący dzień" - myślał brunet.
Powolnym krokiem szedł przez korytarz. Zatrzymał się przed drzwiami pokoju w którym spała Rin. Uchylił drzwi i ujrzał szarowłosą skuloną w kłębek na łóżku.
"Eh, pewnie tata nie przyniósł jej żadnego koca" - pomyślał Shikamaru.
Poszedł do swojego pokoju i z szafy wyjął zielony koc ze znakiem klanu Nara. Znów wszedł do pokoju Rin i nakrył ją.
- Dobranoc - szepnął brunet wychodząc.
Jednak usłyszał jeszcze pukanie do drzwi.
"Cholera! Kto o tej porze się włóczy?" - zastanawiał się Shikamaru.
Podszedł i niechętnie otworzył drzwi. Przed nimi stała zdyszana Ino.
- Ino! Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony brunet.
- Miałam parę załatwień. Proszę - odpowiedziała podając koledze torbę Rin - Tsunade-sama mówiła jeszcze, że musisz jutro przyprowadzić Rin do jej gabinetu. Gdyby było to dla niej zbyt ciężkie to sama ją odwiedzi.
- Jasne, dzięki. Miłej nocy - powiedział Shikamaru.
Jednak usłyszał jeszcze pukanie do drzwi.
"Cholera! Kto o tej porze się włóczy?" - zastanawiał się Shikamaru.
Podszedł i niechętnie otworzył drzwi. Przed nimi stała zdyszana Ino.
- Ino! Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony brunet.
- Miałam parę załatwień. Proszę - odpowiedziała podając koledze torbę Rin - Tsunade-sama mówiła jeszcze, że musisz jutro przyprowadzić Rin do jej gabinetu. Gdyby było to dla niej zbyt ciężkie to sama ją odwiedzi.
- Jasne, dzięki. Miłej nocy - powiedział Shikamaru.
Chłodny jesienny poranek zawitał w Ukrytym Liściu. Wszyscy budzili się w wiosce do życia. Tenoni wyszedł skoro świt do lasu, który należał do klanu Aburame, aby pomedytować. Usiadł po turecku pod jednym z drzew, położył ręce na kolanach i zamknął oczy.
"Uwolnienie podczas walki, nieudane jutsu, skręcony nadgarstek...cholera! Jak niby to wszystko się łączy?!" - myślał Tenoni - "Aidan...dobrze wiesz, że nie powinieneś go uwalniać. On zawsze próbuje odszukać twojego-"
Jego rozmyślania przerwał owad, który usiadł na ręce medytującego. Brunet otworzył jedno oko i spojrzał no stworzenie. Już miał ruszyć ręką aby go strzepać jednak zatrzymał się.
- Śledzisz mnie? - spytał Tenoni.
- Nie. Wyszedłem na spacer - odpowiedział Shino przywołując robaka do siebie - trochę mnie to zdziwiło.
- Co? - spytał Tenoni.
- To, że nie zrzuciłeś chrząszcza. Każdy inny by tak zrobił - wyjaśnił Shino.
- W pierwszej chwili miałem taki zamiar, ale znam człowieka, który tak jak ty potrafi kontrolować owady. Ten który usiadł mi na ręce jest mały, czarny z pozoru niegroźny. Oczywiście jeżeli jest sam. Cała chmara potrafi wyssać całą chakre.
- Jesteś dobrze poinformowany- stwierdził Shino - Tsunade-sama prosiła abyś za godzinę zjawił się w jej gabinecie.
Pukanie do drzwi obudziło Yuki. Jeszcze śpiąca przetarła oczy i podeszła otworzyć. Okazało się, że to Sakura ją obudziła.
- Jak się spało? - spytała z uśmiechem.
- W sumie całkiem przyjemnie - odpowiedziała dziewczyna.
- To dobrze. Przebierz się i chodź na śniadanie za jakąś godzinę mamy być u Tsunade - powiedziała Sakura i zeszła na dół.
Yuki szybko ubrała się w strój shinobi i zbiegła do jadalni.
- Chcesz coś do picia? - spytała różowowłosa.
- A może wyszłybyśmy i zjadły coś na mieście? - zaproponowała Yuki.
- W sumie dobry pomysł. Poczekaj chwilkę - Sakura znowu gdzieś znikła.
A mianowicie poszła się przebrać. Zajęło jej to jakieś 15 minut, ale w końcu przyszła.
- No możemy iść - powiedziała Sakura.
- Wiesz gdzie można zjeść coś dobrego? - spytała Yuki.
- Hmm...jadłaś kiedyś ramen? - spytała różowowłosa.
- Raz, może dwa - zastanawiała się brązowowłosa.
- To chodź. Mamy w wiosce świetny bar z ramen. Może spotkamy Naruto lub Kakashiego - mówiła Sakura.
Weszły do baru. Tak jak myślała różowowłosa kunoichi, siedział tam Kakashi.
- Hej, Kakashi-sensei - przywitała się Sakura.
- O hej Sakura - odpowiedział szarowłosy - aaa, widzę że już się zaaklimatyzowałaś.
- Po jednym dniu chyba nie można tego stwierdzić - powiedziała Yuki.
- Poproszę dwie porcje ramen - powiedziała Sakura.
- Was też wzywa Tsunade? - spytał Kakashi.
- Mh. Co u Rin? - spytała Yuki.
- Wczoraj się przebudziła. Spokojnie jest w dobrych rękach - odpowiedział szarowłosy.
- Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
- Myślę, że dzisiaj. O ile da radę przyjść do gabinetu Tsunade - powiedział Kakashi - no cóż ja już idę, mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Na razie!
- On tak zawsze? - spytała Yuki jedząc ramen.
- Niestety, taki już jest - westchnęła Sakura.
Aidan jakoś nie mógł zasnąć. Przez całą noc obwiniał się za przywołanie podczas ostatniej walki.
"Po co ja go przywołałem...tylko Rin może go powstrzymać, tyle że nie w tym stanie" - myślał młody jashinista.
- Aidan! Ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał Kiba wyciągając szarowłosego z transu.
- Przepraszam zamyśliłem się - odpowiedział jashinista.
- Spoko. Wczoraj przyszła Ino i powiedziała, że mam cię przyprowadzić do Hokage - powiedział Kiba - za jakąś godzinę bądź gotowy.
- Jasne - odpowiedział Aidan.
"Ciekawe jak czuje się Rin..."
- Ej, ej! Wstajemy! - powiedział Shikamaru siadając na krześle obok łóżka Rin.
Dziewczyna przewróciła się na drugi bok i leniwie otworzyła oko.
- Jeszcze bym sobie pospała - stwierdziła.
- He, ja również - powiedział brunet.
- Wiesz, mogłeś jeszcze spać - Rin usiadła po turecku na łóżku, jednak rany ciągle dawały o sobie znać.
Syknęła z bólu jaki poczuła w nodze.
- W porządku? - zaniepokoił się Shikamaru.
- Spokojnie, to nic poważnego - uspokoiła go.
Shikamaru jednak trochę jej nie dowierzał. Cóż teraz miała się zacząć (jak twierdził brunet) dosyć nieprzyjemna czynność, a mianowicie zmiana bandaży. Zmiana opatrunku go nie obrzydzała, ale bał się, że zmieniając dziewczynie bandaż, urazi jakieś miejsce i dostanie za to w pysk. Nie specjalnie, po prostu przez odruch Rin.
- No to zaczynamy - powiedział wyjmując z torby kilka rolek bandaży.
Dziewczyna tylko westchnęła. Podała prawą rękę Shikamaru. Brunet delikatnie zaczął odwijać stary opatrunek. Ciało Rin rzeczywiście dobrze się regenerowało. Oparzenia znikały strasznie szybko.
- Co z tą ręką? - spytał Shikamaru.
- Boli bardziej niż cała reszta, ale nie jest aż tak źle - odpowiedziała.
- Przepraszam - powiedział brunet.
Rin zdziwiła się.
- Że co? - spytała.
- Gdyby nie ja, nie byłabyś w takim stanie - odpowiedział Shikamaru.
- Daj spokój - powiedziała i prawdopodobnie się uśmiechnęła - było warto.
Brunet zdziwił się bardziej niż ona przed chwilą.
- Ciesz się. Gdybyś ty tu leżał to nie odpuściłabym ci tego co zrobiłeś 10 lat temu - wyjaśniła.
- Co? - Shikamaru znowu nie wiedział o co chodzi, ale po chwili...- ciągle jesteś zła na mnie za to, że wepchnąłem cię to tego oczka wodnego?
- A nie słyszałeś? - spytała Rin.
- He, aleś ty upierdliwa - stwierdził brunet kończąc bandażować jej prawą rękę.
Później zmienił jej bandaże na nogach, a lewa ręka była praktycznie zdrowa więc nie zakładał jej nowego opatrunku. Zostało tylko zmienić bandaż na brzuchu.
"Cholera...chyba mu nie pozwolę zmienić tego opatrunku" - myślała Rin.
Shikamaru chciał zdjąć z szarowłosej kamizelkę, aby zmienić jej ostatni bandaż, jednak powstrzymała go przytrzymując mu rękę. Od razu domyślił się o co chodzi.
- Wiesz, że to jest konieczne - powiedział Shikamaru.
- Tak, ale-
- Nie ma ale. Jeżeli ci go nie zmienię Tsunade-sama mnie zabije, a tobie się pogorszy - wyjaśnił.
- Martwisz się o mnie? - zapytała.
- Nie. Jeżeli ci się pogorszy to będę musiał dłużej się tobą zajmować - powiedział brunet.
- Eh, ale miły jesteś - powiedziała i niechętnie zdjęła kamizelkę i podwinęła bluzkę prawie do mostka.
Shikamaru delikatnie zdjął już ostatni bandaż. Tutaj też większość była wygojona i Rin mogłaby chodzić bez bandaży, ale to co powiedziała Piąta było święte więc zaczął zakładać ostatni opatrunek.
"Większość chłopaków w jego wieku patrzyłaby się na mój biust, a on...jest skupiony na tym co robi" - myślała szarowłosa.
- No gotowe - powiedział Shikamaru.
- Dzięki - odpowiedziała dziewczyna, ubierając kamizelkę.
- Zaraz przyniosę ci śniadanie - powiedział brunet wstając.
- Bez przesady, dam rade- Rin chciała pokazać, że już nic jej nie jest, ale nie wyszło.
Gdy próbowała stabilnie stanąć, znów poczuła niewyobrażalny ból i upadła na ziemię.
- Coś mówiłem - Shikamaru pomógł jej znaleźć się z powrotem na łóżku.
"Robię z siebie idiotkę" - myślała Rin.
Brunet przyniósł jej śniadanie i poczekał, aż skończy.
- Chcesz iść teraz pod pomnik? - spytał Shikamaru ubierając kamizelkę.
- Możemy teraz - odpowiedziała.
Władca cieni wziął ją na ręce i ruszył pod Pomnik Pamięci. I kolejny raz musieli się przeciskać przez zatłoczone ulice Konohy. Na swoje nieszczęście spotkali Naruto.
- Hej, Shikamaru - krzyknął blondyn.
"Tylko jego tu brakowało!" - pomyślał - "Muszę się go jakoś pozbyć"
Rin lekko szturchnęła go ręką. Spojrzał na nią. Ta tylko porozumiewawczo mrugnęła, przymknęła oko i zwiesiła głowę.
- Sory Naruto, nie mam czasu. Muszę ją zanieść do szpitala - powiedział Shikamaru i ruszył.
Uzumaki deko się zdziwił, ale nic się nie odezwał i ruszył do baru z ramen.
- Dzięki - powiedział brunet.
- Nie ma za co. A tak przy okazji daleko jeszcze? - spytała Rin.
- Nie, prawie jesteśmy - odpowiedział.
I rzeczywiście po paru minutach znaleźli się pod pomnikiem. Oko dziewczyny rozszerzyło się, znów zaczęła czegoś szukać.
- Shikamaru...mógłbyś podejść trochę bliżej? - spytała.
Brunet spełnił jej prośbę. Dziewczyna jeździła palcami po znakach umieszczonych na tablicy. W końcu zatrzymała się. Shikamaru spojrzał na nazwisko przy którym się zatrzymała.
- Rin Nohara...czy to...?
- To...to moja matka - powiedziała spuszczając głowę.
Po chwili Rin sięgnęła do kieszeni po pewną rzecz. Był to wisiorek z symbolem Wioski Liścia, zawiesiła go na pomniku. Shikamaru był trochę zdezorientowany, ale nic się nie odezwał.
- To co? Idziemy? - spytała.
- Jasne - odpowiedział brunet - mogę się ciebie o coś zapytać?
- Zapytać możesz, ale czy udzielę ci odpowiedzi to już inna sprawa - odpowiedziała wesoło.
- To, że jesteś taka niecierpliwa masz po Kakashim czy po swojej matce? - spytał Shikamaru.
Rin nie wiedziała jak na to odpowiedzieć. Matki nigdy nie poznała a z ojcem dużo czasu nie spędziła.
- Myślę, że bardziej po mnie - powiedział Kakashi stojący pod drzewem.
- Kakashi-sensei - zdziwił się brunet.
- No chodźmy, bo Tsunade się na nas zezłości - powiedział szarowłosy.
- Witam wszystkich - powiedziała Piąta nie wstając ze swojego fotela.
Przyjrzała się każdemu po kolei. Tenoni stał z założonymi rękami, ale wyprostowany. Aidan, lekko zgarbiony, trzymał prawą rękę na trzonie kosy, która znajdowała się na jego plecach. Yuki, lewa ręka na boku, a prawą spuściła wzdłuż ciała. Obok nich stała Sakura, Kakashi i Shikamaru, a gdzieś z tyłu na krześle siedziała Rin.
- Od razu chciałabym was przeprosić za nieprzyjemne powitanie, które was spotkało - zaczęła Piąta - o ile mi wiadomo przybyliście w dość ważnej sprawie.
- Tak. Torakage prosi aby tegoroczny egzamin na jounina odbył się według reguł naszej wioski - odezwał się Tenoni.
- Ciekawa propozycja - stwierdziła Tsunade.
- Torakage chce również przybyć aby zobaczyć swoich podopiecznych podczas tego egzaminu - mówił dalej brunet - a nasza czwórka również chciałaby przystąpić do egzaminu.
Hokage nie wierzyła w to co powiedział.
- Czy któreś z was ma rangę jounina? - spytała.
- Nie - odpowiedział szczerze Tenoni.
- Czemu więc Torakage wysłał was na tak niebezpieczną misję? - spytała znów.
- Pragnę przypomnieć, że aby w Wiosce Tygrysa zdobyć rangę chunina potrzeba spełnić dwa razy cięższe warunki niż w zwykłej wiosce - powiedział brunet.
- Hmm. Dobrze, to może się okazać ciekawym pomysłem - stwierdziła Piąta.
Aidan szturchnął Tenoniego. Brunet popatrzył się na niego.
- Trzeba jej powiedzieć. Komuś może grozić niebezpieczeństwo - szepnął Aidan.
Tenoni przez chwilę się wahał, ale w końcu westchnął i odezwał się.
- Jest...jeszcze coś - zaczął Tenoni.
Wszyscy popatrzyli się na niego.
- Podczas ostatniej walki, Aidan - tu spojrzał się na kolegę - uwolnił "coś". Dobrowolnie, chciał aby ta istota pomogła nam w walce, ale zbuntowała się i uciekła do lasu. To stworzenie możemy nazwać Cząstką Jashina. Boga zniszczenia i śmierci, jakiego czci mój przyjaciel. Ta istota jest wrażliwa na pragnienie śmierci, jeśli ktoś pragnie kogoś zabić to stworzenie nie będzie słuchać właściciela tylko tego, który pragnie tej śmierci.
- I mam rozumieć, że ta istota lata sobie bez niczyjej kontroli po Kraju Ognia? - spytała Tsunade.
- Niestety. Cząstkę Jashina do powrotu może zmusić Rin, poprzez sekretną pieczęć lub jakiś Jashinista, ale co najgorsze nie może tego zrobić Aidan - powiedział Tenoni - tak samo Rin, której ręka nie jest w najlepszym stanie.
- Jak to stworzenie się komunikuję z tą osobą? - spytał Shikamaru.
- Telepatycznie - powiedział Aidan.
- A więc mamy problem - mówił podenerwowany władca cieni.
- Cóż takiego? - spytała Hokage.
Shikamaru spojrzał na Kakashiego.
- Asumę, zabił Jashinista. Później Shikamaru ubezwłasnowolnił go w lesie należącym do klanu Nara - powiedział Kakashi - mamy Jashinistę, który może powstrzymać tą istotę.
- Lub przejąć nad nią kontrolę i spróbować mnie zabić. Tak jak obiecał - powiedział młody Nara.
Kurczę...zdaję mi się, że mogłam tak dużo nie ujawniać, ale co tam :D
- Jesteś dobrze poinformowany- stwierdził Shino - Tsunade-sama prosiła abyś za godzinę zjawił się w jej gabinecie.
Pukanie do drzwi obudziło Yuki. Jeszcze śpiąca przetarła oczy i podeszła otworzyć. Okazało się, że to Sakura ją obudziła.
- Jak się spało? - spytała z uśmiechem.
- W sumie całkiem przyjemnie - odpowiedziała dziewczyna.
- To dobrze. Przebierz się i chodź na śniadanie za jakąś godzinę mamy być u Tsunade - powiedziała Sakura i zeszła na dół.
Yuki szybko ubrała się w strój shinobi i zbiegła do jadalni.
- Chcesz coś do picia? - spytała różowowłosa.
- A może wyszłybyśmy i zjadły coś na mieście? - zaproponowała Yuki.
- W sumie dobry pomysł. Poczekaj chwilkę - Sakura znowu gdzieś znikła.
A mianowicie poszła się przebrać. Zajęło jej to jakieś 15 minut, ale w końcu przyszła.
- No możemy iść - powiedziała Sakura.
- Wiesz gdzie można zjeść coś dobrego? - spytała Yuki.
- Hmm...jadłaś kiedyś ramen? - spytała różowowłosa.
- Raz, może dwa - zastanawiała się brązowowłosa.
- To chodź. Mamy w wiosce świetny bar z ramen. Może spotkamy Naruto lub Kakashiego - mówiła Sakura.
Weszły do baru. Tak jak myślała różowowłosa kunoichi, siedział tam Kakashi.
- Hej, Kakashi-sensei - przywitała się Sakura.
- O hej Sakura - odpowiedział szarowłosy - aaa, widzę że już się zaaklimatyzowałaś.
- Po jednym dniu chyba nie można tego stwierdzić - powiedziała Yuki.
- Poproszę dwie porcje ramen - powiedziała Sakura.
- Was też wzywa Tsunade? - spytał Kakashi.
- Mh. Co u Rin? - spytała Yuki.
- Wczoraj się przebudziła. Spokojnie jest w dobrych rękach - odpowiedział szarowłosy.
- Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
- Myślę, że dzisiaj. O ile da radę przyjść do gabinetu Tsunade - powiedział Kakashi - no cóż ja już idę, mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Na razie!
- On tak zawsze? - spytała Yuki jedząc ramen.
- Niestety, taki już jest - westchnęła Sakura.
Aidan jakoś nie mógł zasnąć. Przez całą noc obwiniał się za przywołanie podczas ostatniej walki.
"Po co ja go przywołałem...tylko Rin może go powstrzymać, tyle że nie w tym stanie" - myślał młody jashinista.
- Aidan! Ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał Kiba wyciągając szarowłosego z transu.
- Przepraszam zamyśliłem się - odpowiedział jashinista.
- Spoko. Wczoraj przyszła Ino i powiedziała, że mam cię przyprowadzić do Hokage - powiedział Kiba - za jakąś godzinę bądź gotowy.
- Jasne - odpowiedział Aidan.
"Ciekawe jak czuje się Rin..."
- Ej, ej! Wstajemy! - powiedział Shikamaru siadając na krześle obok łóżka Rin.
Dziewczyna przewróciła się na drugi bok i leniwie otworzyła oko.
- Jeszcze bym sobie pospała - stwierdziła.
- He, ja również - powiedział brunet.
- Wiesz, mogłeś jeszcze spać - Rin usiadła po turecku na łóżku, jednak rany ciągle dawały o sobie znać.
Syknęła z bólu jaki poczuła w nodze.
- W porządku? - zaniepokoił się Shikamaru.
- Spokojnie, to nic poważnego - uspokoiła go.
Shikamaru jednak trochę jej nie dowierzał. Cóż teraz miała się zacząć (jak twierdził brunet) dosyć nieprzyjemna czynność, a mianowicie zmiana bandaży. Zmiana opatrunku go nie obrzydzała, ale bał się, że zmieniając dziewczynie bandaż, urazi jakieś miejsce i dostanie za to w pysk. Nie specjalnie, po prostu przez odruch Rin.
- No to zaczynamy - powiedział wyjmując z torby kilka rolek bandaży.
Dziewczyna tylko westchnęła. Podała prawą rękę Shikamaru. Brunet delikatnie zaczął odwijać stary opatrunek. Ciało Rin rzeczywiście dobrze się regenerowało. Oparzenia znikały strasznie szybko.
- Co z tą ręką? - spytał Shikamaru.
- Boli bardziej niż cała reszta, ale nie jest aż tak źle - odpowiedziała.
- Przepraszam - powiedział brunet.
Rin zdziwiła się.
- Że co? - spytała.
- Gdyby nie ja, nie byłabyś w takim stanie - odpowiedział Shikamaru.
- Daj spokój - powiedziała i prawdopodobnie się uśmiechnęła - było warto.
Brunet zdziwił się bardziej niż ona przed chwilą.
- Ciesz się. Gdybyś ty tu leżał to nie odpuściłabym ci tego co zrobiłeś 10 lat temu - wyjaśniła.
- Co? - Shikamaru znowu nie wiedział o co chodzi, ale po chwili...- ciągle jesteś zła na mnie za to, że wepchnąłem cię to tego oczka wodnego?
- A nie słyszałeś? - spytała Rin.
- He, aleś ty upierdliwa - stwierdził brunet kończąc bandażować jej prawą rękę.
Później zmienił jej bandaże na nogach, a lewa ręka była praktycznie zdrowa więc nie zakładał jej nowego opatrunku. Zostało tylko zmienić bandaż na brzuchu.
"Cholera...chyba mu nie pozwolę zmienić tego opatrunku" - myślała Rin.
Shikamaru chciał zdjąć z szarowłosej kamizelkę, aby zmienić jej ostatni bandaż, jednak powstrzymała go przytrzymując mu rękę. Od razu domyślił się o co chodzi.
- Wiesz, że to jest konieczne - powiedział Shikamaru.
- Tak, ale-
- Nie ma ale. Jeżeli ci go nie zmienię Tsunade-sama mnie zabije, a tobie się pogorszy - wyjaśnił.
- Martwisz się o mnie? - zapytała.
- Nie. Jeżeli ci się pogorszy to będę musiał dłużej się tobą zajmować - powiedział brunet.
- Eh, ale miły jesteś - powiedziała i niechętnie zdjęła kamizelkę i podwinęła bluzkę prawie do mostka.
Shikamaru delikatnie zdjął już ostatni bandaż. Tutaj też większość była wygojona i Rin mogłaby chodzić bez bandaży, ale to co powiedziała Piąta było święte więc zaczął zakładać ostatni opatrunek.
"Większość chłopaków w jego wieku patrzyłaby się na mój biust, a on...jest skupiony na tym co robi" - myślała szarowłosa.
- No gotowe - powiedział Shikamaru.
- Dzięki - odpowiedziała dziewczyna, ubierając kamizelkę.
- Zaraz przyniosę ci śniadanie - powiedział brunet wstając.
- Bez przesady, dam rade- Rin chciała pokazać, że już nic jej nie jest, ale nie wyszło.
Gdy próbowała stabilnie stanąć, znów poczuła niewyobrażalny ból i upadła na ziemię.
- Coś mówiłem - Shikamaru pomógł jej znaleźć się z powrotem na łóżku.
"Robię z siebie idiotkę" - myślała Rin.
Brunet przyniósł jej śniadanie i poczekał, aż skończy.
- Chcesz iść teraz pod pomnik? - spytał Shikamaru ubierając kamizelkę.
- Możemy teraz - odpowiedziała.
Władca cieni wziął ją na ręce i ruszył pod Pomnik Pamięci. I kolejny raz musieli się przeciskać przez zatłoczone ulice Konohy. Na swoje nieszczęście spotkali Naruto.
- Hej, Shikamaru - krzyknął blondyn.
"Tylko jego tu brakowało!" - pomyślał - "Muszę się go jakoś pozbyć"
Rin lekko szturchnęła go ręką. Spojrzał na nią. Ta tylko porozumiewawczo mrugnęła, przymknęła oko i zwiesiła głowę.
- Sory Naruto, nie mam czasu. Muszę ją zanieść do szpitala - powiedział Shikamaru i ruszył.
Uzumaki deko się zdziwił, ale nic się nie odezwał i ruszył do baru z ramen.
- Dzięki - powiedział brunet.
- Nie ma za co. A tak przy okazji daleko jeszcze? - spytała Rin.
- Nie, prawie jesteśmy - odpowiedział.
I rzeczywiście po paru minutach znaleźli się pod pomnikiem. Oko dziewczyny rozszerzyło się, znów zaczęła czegoś szukać.
- Shikamaru...mógłbyś podejść trochę bliżej? - spytała.
Brunet spełnił jej prośbę. Dziewczyna jeździła palcami po znakach umieszczonych na tablicy. W końcu zatrzymała się. Shikamaru spojrzał na nazwisko przy którym się zatrzymała.
- Rin Nohara...czy to...?
- To...to moja matka - powiedziała spuszczając głowę.
Po chwili Rin sięgnęła do kieszeni po pewną rzecz. Był to wisiorek z symbolem Wioski Liścia, zawiesiła go na pomniku. Shikamaru był trochę zdezorientowany, ale nic się nie odezwał.
- To co? Idziemy? - spytała.
- Jasne - odpowiedział brunet - mogę się ciebie o coś zapytać?
- Zapytać możesz, ale czy udzielę ci odpowiedzi to już inna sprawa - odpowiedziała wesoło.
- To, że jesteś taka niecierpliwa masz po Kakashim czy po swojej matce? - spytał Shikamaru.
Rin nie wiedziała jak na to odpowiedzieć. Matki nigdy nie poznała a z ojcem dużo czasu nie spędziła.
- Myślę, że bardziej po mnie - powiedział Kakashi stojący pod drzewem.
- Kakashi-sensei - zdziwił się brunet.
- No chodźmy, bo Tsunade się na nas zezłości - powiedział szarowłosy.
- Witam wszystkich - powiedziała Piąta nie wstając ze swojego fotela.
Przyjrzała się każdemu po kolei. Tenoni stał z założonymi rękami, ale wyprostowany. Aidan, lekko zgarbiony, trzymał prawą rękę na trzonie kosy, która znajdowała się na jego plecach. Yuki, lewa ręka na boku, a prawą spuściła wzdłuż ciała. Obok nich stała Sakura, Kakashi i Shikamaru, a gdzieś z tyłu na krześle siedziała Rin.
- Od razu chciałabym was przeprosić za nieprzyjemne powitanie, które was spotkało - zaczęła Piąta - o ile mi wiadomo przybyliście w dość ważnej sprawie.
- Tak. Torakage prosi aby tegoroczny egzamin na jounina odbył się według reguł naszej wioski - odezwał się Tenoni.
- Ciekawa propozycja - stwierdziła Tsunade.
- Torakage chce również przybyć aby zobaczyć swoich podopiecznych podczas tego egzaminu - mówił dalej brunet - a nasza czwórka również chciałaby przystąpić do egzaminu.
Hokage nie wierzyła w to co powiedział.
- Czy któreś z was ma rangę jounina? - spytała.
- Nie - odpowiedział szczerze Tenoni.
- Czemu więc Torakage wysłał was na tak niebezpieczną misję? - spytała znów.
- Pragnę przypomnieć, że aby w Wiosce Tygrysa zdobyć rangę chunina potrzeba spełnić dwa razy cięższe warunki niż w zwykłej wiosce - powiedział brunet.
- Hmm. Dobrze, to może się okazać ciekawym pomysłem - stwierdziła Piąta.
Aidan szturchnął Tenoniego. Brunet popatrzył się na niego.
- Trzeba jej powiedzieć. Komuś może grozić niebezpieczeństwo - szepnął Aidan.
Tenoni przez chwilę się wahał, ale w końcu westchnął i odezwał się.
- Jest...jeszcze coś - zaczął Tenoni.
Wszyscy popatrzyli się na niego.
- Podczas ostatniej walki, Aidan - tu spojrzał się na kolegę - uwolnił "coś". Dobrowolnie, chciał aby ta istota pomogła nam w walce, ale zbuntowała się i uciekła do lasu. To stworzenie możemy nazwać Cząstką Jashina. Boga zniszczenia i śmierci, jakiego czci mój przyjaciel. Ta istota jest wrażliwa na pragnienie śmierci, jeśli ktoś pragnie kogoś zabić to stworzenie nie będzie słuchać właściciela tylko tego, który pragnie tej śmierci.
- I mam rozumieć, że ta istota lata sobie bez niczyjej kontroli po Kraju Ognia? - spytała Tsunade.
- Niestety. Cząstkę Jashina do powrotu może zmusić Rin, poprzez sekretną pieczęć lub jakiś Jashinista, ale co najgorsze nie może tego zrobić Aidan - powiedział Tenoni - tak samo Rin, której ręka nie jest w najlepszym stanie.
- Jak to stworzenie się komunikuję z tą osobą? - spytał Shikamaru.
- Telepatycznie - powiedział Aidan.
- A więc mamy problem - mówił podenerwowany władca cieni.
- Cóż takiego? - spytała Hokage.
Shikamaru spojrzał na Kakashiego.
- Asumę, zabił Jashinista. Później Shikamaru ubezwłasnowolnił go w lesie należącym do klanu Nara - powiedział Kakashi - mamy Jashinistę, który może powstrzymać tą istotę.
- Lub przejąć nad nią kontrolę i spróbować mnie zabić. Tak jak obiecał - powiedział młody Nara.
Kurczę...zdaję mi się, że mogłam tak dużo nie ujawniać, ale co tam :D